Bander-e Anzali, reklama zakładu fotograficznego znajdującego się obok cmentarza. Fotografowie, śledzeni spojrzeniami miejscowych, starają się wejść na teren cmentarza.
„Jak można tak wcześnie wstawać? Nawet nie zdążyłam się ubrać, zjeść śniadania. Co wam przyszło do głowy?”. Tak przez uchyloną bramę ormiańskiego cmentarza krzyczy kobieta w kolorowej chustce na głowie. Myślę, że gdybym mieszkał na cmentarzu to nie mógłbym zmrużyć oka przez całą noc. A co dopiero śniadanie wśród umarłych! „Przyjechaliśmy z Lechistanu” – kłamię. „Chcemy zobaczyć groby żołnierzy z Lechistanu” i w duchu przepraszająco szepczę do siebie mantrę Polak-Węgier dwa bratanki, że w końcu jesteśmy przecież rodziną. „O tej godzinie?” – krzyczy nieustępliwie. „Jest ósma. Cmentarz otwarty jest od dziesiątej!” Persowie nie śpieszą się z niczym w godzinach porannych. A już na pewno nie z odwiedzinami zmarłych na cmentarzu, którzy mają się całkiem dobrze do 10.00. „Zapłacę” – mówię przyjaźnie. Żelazna brama otwiera się szerzej.
Ormiański cmentarz w Bandar-e Anzali „zamieszkały” jest przez wiele narodowości. Kiedyś kolonia ormiańska w tym nadkaspijskim porcie była bardzo liczna. Teraz Ormian jest tylko garstka. Ich kościół nadal stoi. Ale jest zamknięty. Oprócz grobów ormiańskich są tu też groby chrześcijan asyryjskich - na ich nagrobkach znajdują się inskrypcje po asyryjsku i w cyrylicy. Są też groby Rosjan, Wołochów z różnych etapów formowania się państwa rumuńskiego, i przedstawicieli wielu innych nacji. Chcemy zrobić zdjęcia, ale kobieta zakazuje. Goście z Lechistanu mogą robić zdjęcia tylko na cmentarzu lechistańskim! Dostaliśmy zgodę jedynie na zrobienie zdjęcia grobu Słoweńca urodzonego we Włoszech. Dzięki słowu „lahka” na („lekka” po słoweńsku – w słowach „niech mu ziemia lekką będzie”) wyrytemu na grobie udało mi się udowodnić naszej cerberze, że Słoweniec był polską kobietą.
Polski cmentarz oddzielony jest od ormiańskiego niskim murem. No w końcu leżą tam przecież katoliccy heretycy. Cmentarz posiada też własną bramę od strony ulicy – z dużym napisem po polsku (co dość dziwne w Iranie) – CMENTARZ POLSKI. Brama zamknięta jest na kłódkę. Na cmentarz można wejść tylko przez cmentarz ormiański. Na bramie jest też podniszczona tabliczka z informacją po persku, że leżą tu osoby pochowane w latach 1939-1945. To dość rzadki przypadek w Iranie, by lata liczone były na sposób europejski – od narodzin Chrystusa. Tablica powinna raczej informować o latach 1317-1323 – licząc od Hidżry. Dla Persa tekst musi wydawać się raczej dość dziwaczny. To tak, jakbyśmy my czytali publiczną informację o wydarzeniach z 2500 roku.
Co się działo z Polakami w Iranie pomiędzy 1939 a 1945 (tj. pomiędzy 1317 a 1323), że zostawili po sobie pełen cmentarz zmarłych?
Ta historia zatacza krąg od Lwowa poprzez Kazachstan i Iran, zoo w Edynburgu do Monte Cassino. Zostawia ślady w Barze Polonia w Teheranie, na polskim cmentarzu w Isfahanie, w dzielnicy Campulu (tj. Camp Polonia) Ahvazu. Historia ta została dokładnie zbadana i wkrótce też zostanie opowiedziana we wpisach Dani Kálmána, tu na río Wang. Teraz ją tylko streśćmy.
Po tym jak Armia Czerwona wkroczyła do wschodniej Polski 17 września 1939 roku (wg oficjalnej wersji po to, by ochronić bratnie narody „Zachodniej Ukrainy” i „Zachodniej Białorusi” przed inwazją niemiecką) i odbyła wspólne z niemieckimi najeżdźcami parady zwycięstwa od Brześcia po Pińsk, z terenu wschodniej Polski rozpoczęła się wywózka tysięcy ludzi – elementu wrogiego ZSRR. W sposób poruszający horror tych wydarzeń opisuje Ryszard Kapuściński we wstępnym eseju „Pińsk 1939” w swej książce Imperium. Do czerwca 1941, tj. do niemieckiej inwazji na ZSRR, około półtora miliona Polaków zostało wywiezionych do obozów pracy na Syberii. Co więcej. Przed zaangażowaniem w wojnę z Niemcami, Armia Czerwona wymordowała jeszcze tysiące uwięzionych przez siebie Polaków – tych, których nie zdążyła wywieść wcześniej, przed niemieckim atakiem, na Syberię.
W lipcu 1941 roku brytyjskim i amerykańskim aliantom udało się przekonać Stalina do uwolnienia wywiezionych Polaków – by mogli oni walczyć po stronie aliantów z Niemcami. W tym czasie około połowa deportowanych nadal żyła. Szacuje się, iż straszliwą drogę na piechotę z obozów do Persji, by zdążyć przed syberyjską zimą lub zmianą planów Stalina, przeszło od 100.000 do 200.000 osób. Wielu zmarło po drodze – w drodze, przy przekraczaniu Morza Kaspijskiego. Ci, którzy przeżyli zostali na krótko ulokowani w nadmorskim Bandar-e Anzali (nazywanym wówczas, aż do rewolucji islamskiej w 1979 r., Pahlavi) a następnie skierowani do polskich obozów dla uchodźców w Teheranie, Isfahanie i Ahvazie. Dla zmarłych z wycieńczenia, na tyfus, czasem z powodu nagłego dobrego odżywienia, polski rząd na uchodźctwie wykupił w marcu 1942 r. część ormiańskiego cmentarza. Jest to drugi największy polski cmentarz we współczesnym Iranie.
Polscy uchodźcy przybywający do portu w Pahlavi, 1942. Ze strony kresy-siberia.org
Irański reżyser Khosrow Sinai w 1983 nakręcił film pt. مرثیه گمشده, Marsiye-ye gomshode / Zapomniane Requiem o polskich uchodźcach w Persji w 1942 r. Rząd irański zezwolił tylko na jednorazowy pokaz tego filmu. Od kilku lat jest on jednak dostępny na Youtube Reżyser przeprowadza w nim rozmowę z lokalnym fotografem – Gholamem Abdolem Rahimi, który od początku dokumentował przybycie Polaków do Pahlavi. Fotograf tak wspomina Polaków:
„Byli w złym stanie, wychudzeni, chorzy, w łachmanach..Mój przyjaciel, stolarz, robił dla nich trumny. Około pięćdziesięciu dziennie.”
Zdjęcia Rahimiego są nadal niedostępne. Zamiast nich prezentujemy zdjęcia ilustrujące życie polskich uchodźców zrobione przez Nicka Parrino w obozie w Teheranie.
„Teheran, Iran. Polska kobieta i jej wnuki czekający na ewakuację w amerykańskim obozie Czerwonego Krzyża”
Cmentarz wygląda dziś tak samo, jak na filmie Sinaia. Tylko sosny urosły – tworząc całkiem spory las wokół grobów. Pomnik na środku cmentarza, uwieńczony białym orłem, informuje, że spoczywa tu 639 osób – żołnierzy i cywilów. Te dwie grupy przenikają się często i dotyczy to także kobiet i dzieci. To dlatego, ze warunkiem wypuszczenia z ZSRR lub wpuszczenia na statek było wstąpienie do polskiej armii.
„Tu spoczywa 639 Polaków, żołnierzy armii polskiej na wschodzie Generała Władysława Andersa, i osób cywilnych, byłych jeńców i więźniów sowieckich łagrów, zmarłych w 1942 r. w drodze do ojczyzny. Cześć ich pamięci.”
Po obu stronach pomnika roztaczają się dwie linie grobów – z osiemnastoma nagrobkami każda. Na nagrobkach znajduje się informacja o dacie urodzenia i śmierci, o stopniu wojskowym. Na wielu grobach figuruje tylko napis „Nieznany” oraz data śmierci. Bardzo poruszające jest to, jak wiele grobów to groby dzieci. Oczywiście dzieci były mniej odporne od dorosłych ale także ich liczba wśród ogółu uchodźców była bardzo wysoka. Polskie matki, które nie mogły już dalej iść wysyłały w dalszą drogę swoje dzieci. To właśnie dla tych dzieci, które przeżyły Krystyna Skwarko utworzyła sierociniec w Isfahanie.
Jednym z pochowanych jest polski Żyd – Naftali Roth, aptekarz. Wielu deportowanych Polaków było pochodzenia żydowskiego i wielu z nich także udało się dotrzeć do Iranu. Lokalne żydowskie organizacje dostarczały im pomocy. Utworzono sierocińce, z których duża liczba dzieci trafiła potem do Izraela.
Krewni niektórych zmarłych z dalekiego Lechistanu wciąż dbają o groby swych bliskich. Brat Stanisława Pucia zamienił jego standardowy, betonowy nagrobek na ozdobny, czarny nagrobek marmurowy. Oryginalny nagrobek leży odrzucony za grobem.
Wychodzimy z cmentarza około dziewiątej. Piekarnie i herbaciarnie po drugiej stronie ulicy są już otwarte. Sprzedawcy przyjaźnie pytają nas o to, skąd jesteśmy, proponują nam darmową herbatę i świeżo upieczony chleb. Tak jak proponowali polskim uchodźcom siedemdziesiąt lat temu.
Tłumaczenie z angielskiego / translated from English by Michal Kubisz
3 comentarios:
J. Anna Ludlow, whose mother was also deported to Siberia, where she then enrolled in the Polish army, and thus she got through Pahlavi to Mosul, to Europe and then to England, has just published her mother’s Polish-language diary with English translation, in which she also refers to this post. Thank you very much!
Pięknie dziękuję Ci za ten artykuł. Łzy mi się kręcą w oczach, trochę ze wzruszenia, trochę ze smutku i szczęścia, że nasi tak sobie żyli. Marzę, aby samej, któregoś na własne oczy zobaczyć te wspomnienia i pojechać ich śladem.
Zdjęcia wykonane profesjonalnie :)
Publicar un comentario